Przez pół Polski na Skalnik

 

tekst: Ania Makowska

W piątek 15 marca miałam zaplanowany wyjazd do Wrocławia, aby następnego dnia z ekipą projektu „Razem na szczyty” zdobywać kolejną górę – tym razem najwyższy szczyt Rudaw Janowickich – Skalnik (945m.n.p.m). Myślałam, że to będzie już wyjazd prawie wiosenny, że będzie już ciepło i bez śniegu. Okazało się, że się bardzo pomyliłam. Lublin zasypało tak mocno, że postanowiłam jechać pociągiem, mimo, że wcześniej w planie miałam podróż autobusem. W sobotę rano cała ekipa miłośników gór zebrała się we Wrocławiu, skąd samochodami ruszyliśmy do Czarnowa, gdzie rozpoczyna się szlak wiodący na szczyt Skalnika. W Czarnowie kolejna niespodzianka. Otóż zima nie pozwala na swobodne dojechanie do schroniska. Dziku miał w samochodzie łańcuchy, więc czym prędzej je założył na koła samochodu, żeby łatwiej było jechać. Sławek też jakoś dojechał, a pozostali doszli na piechotę. Wyruszamy w drogę na szczyt. Na szlaku dużo śniegu. Zaspy wielkie, prawie po kolana, a dla tych, którzy poruszają się o kulach to nawet czasami aż po same łokcie. W pewnym momencie drogi zrezygnowałam z używania mojej kuli, bo okazało się, że łatwiej iść z wolontariuszami, którzy prowadzą za ręce, niż co chwilę wyciągać kulę z zaspy. Droga nie była łatwa. Mimo to szliśmy wspierając się i pomagając sobie nawzajem. Dostrzegłam tą pomoc, można by rzec na każdym kroku. Szłam w zasadzie na końcu grupy i kiedy nie nadążałam, reszta ekipy czekała. Na jakimś etapie drogi Agata wyciągnęła z plecaka kawałek sztywnej gąbki, abym mogła sobie usiąść choć na chwilę, ktoś inny częstował czekoladą, aby dodać mi energii. Dziku, jako szef wyprawy na Skalnik miał oko na wszystko. Oceniał długość trasy jaka pozostała nam do szczytu, podpowiedział mi nawet, żeby zrezygnować z wejścia na punkt widokowy ze względu na oblodzone schody. Wszystko to z troski o bezpieczeństwo i o to by trochę odpocząć i nabrać sił na ostatni etap do szczytu i drogę powrotną. Zrozumiałam, że w górach wszystko jest ważne, aby dotrzeć do celu. Kiedy droga jest trudna i sił coraz mniej, wtedy otuchy dodają zwykłe, proste słowa, że już nie jest daleko, że damy radę. Po kilku godzinach drogi wszyscy bez wyjątku zdobyliśmy Skalnik. Radość została uwieczniona na wspólnym, pamiątkowym zdjęciu. Po powrocie do schroniska wspólnie jedliśmy posiłek, a po nim była integracja – wzajemne bliższe poznawanie się i kalambury, przy których było mnóstwo radości. A w niedzielę rano mieliśmy telefoniczny kontakt z Bartkiem, któremu śpiewaliśmy 100 lat z okazji przypadających w tym dniu jego Urodzin. Dzwoniła także Magda – szefowa projektu „Razem na szczyty”. Pomyślałam, że ten kontakt na odległość z tymi, którzy tym razem nie mogli pójść z nami na szczyt jest niezwykle ważny, to coś, co naprawdę cieszy. W tę niedzielę mieliśmy jeszcze niespodziankę zapowiedzianą przez Dzika – okupioną wysiłkiem i potem. W Janowicach Wielkich poszliśmy na górę, by podziwiać ruiny zamku Bolczów. Ania opowiedziała nam historię tego zamku. Mieliśmy trochę odpoczynku i czas na zdjęcia. Potem wróciliśmy do samochodów i nastał czas pożegnania, powrotu do Wrocławia i dalej do naszych domów.
Myślę, że nasza przygoda z górami nie kończy się. Przed nami jeszcze trochę szczytów i wiele wspólnych spotkań. Wspominając każdą wyprawę na której byłam z ekipą „Razem na szczyty” stwierdzam ze zdumieniem jak wiele się zmieniło w moim myśleniu. Za każdym razem przekonuję się, jak wiele z tego, co było dla mnie niemożliwe stało się możliwe dzięki twórcom projektu, uczestnikom i wolontariuszom. Ci ludzie, wierząc w to, że sprawni inaczej mogą poznać góry zdobywając je, rozkochali mnie w tych górskich wspólnych wycieczkach tak bardzo, że z radością jadę przez pół Polski tylko po to, aby przez dwa dni być w górach z ludźmi, którzy stali się mi bliscy i ważni dla mnie. Z całą pewnością stwierdzam, że góry i ludzie, którzy te góry kochają mają przepiękną i niesamowitą moc przyciągania. Dziękując Wam za wszystko pozdrawiam z nadzieją ponownego spotkania w górach.

Ania Makowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

18 − 16 =