Relacja NIEnapisana

Piszę relację na świeżo i na gorąco. Ale wróciłem do domu po dosyć długiej i monotonnej podróży (acz w przemiłym towarzystwie) i mam takie oto myśli. Chciałbym wiele mądrego i ładnego napisać tylko pytanie brzmi CO? i JAK?
Nie napiszę przecież o tym, że właśnie jestem po fantastycznym weekendzie, który spędziłem w gronie wspaniałych osób. Nie napiszę też o magicznej atmosferze, błysku w oczach, słonecznej pogodzie, ani o rozgwieżdżonym niebie. Nie będzie nic o łazankach, namiotach, przytulnej chatce, herbacie i kawie, dobrym cieście i gościnności Ewy oraz Jej Rodziny. Nie wspomnę także o gościnie u Pani i Pana fotografa oraz poczęstunku. Nie napiszę o Irenie, która zajmuje się dogoterapią, ani o jej suce Azie. Nie napomknę o wizycie Tomka Deronia (jeszcze raz mu gratuluję zdanego egzaminu), ani o uczestnikach i wolontariuszach, którzy stali się po prostu kolegami, koleżankami czy dobrymi znajomymi. Nie będzie też nic o tym, że My (jako ekipa RNSz) staliśmy się zwyczajnie fajną i zgraną grupą, a nie anonimowymi realizatorami kolejnego projektu. Nie będzie tu też nic na temat, iż mam takie przeczucie, że nawet gdy czas realizacji projektu minie, z większością osób będę się spotykał na zwyczajne „plotki przy piwie”. Nie napiszę też nic o błocie, strumykach i przechodzeniu po wodzie, ani ogólnie o zdobytym szczycie i drodze powrotnej „z przygodami”.
O tym wszystkim nie chcę pisać. Bo chociaż ogólnie zajmuję się „słowem pisanym”, to uważam, że są takie miejsca, osoby i wydarznia, że język ludzki jest zbyt ubogi by oddać daną atmosferę i całą resztę. I tak właśnie było i tym razem.
Dlatego nie będę nic pisał. Postawię tylko wielokropek…

P.S. Trasa samochodowa wiodła przez Częstochowę (w dwie strony) i mogłem 2x zjeść kebaba z kebab baru pod Częstochową. Bar znałem już wcześniej. Pycha. 🙂
Bartek M.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

jeden × jeden =