Ani relacja z wrześniowego wyjazdu

 

Z ekipą projektu „Razem na Szczyty” jestem związana od maja ubiegłego roku, odkąd wspólnie wyruszamy w góry. Od tego czasu staram się jeździć w góry tak często jak to możliwe. W czasie tegorocznych wakacji jednak nie mogłam wyruszyć na wspólną wycieczkę. Dwa miesiące przerwy to trochę dużo, więc zatęskniłam za ludźmi z projektu, za górami. Z radością więc przyjęłam wiadomość o zakwalifikowaniu mnie na wyjazd we wrześniu. Naszym celem było wtedy zdobycie Wysokiej w Pieninach i Radziejowej w Beskidzie Sądeckim. 20 września wyruszyłam z koleżanką z Lublina do Nowego Sącza, gdzie spotkałyśmy się z moim tatą, który wracał od babci. Dalej pojechaliśmy w trójkę do Kosarzysk, gdzie w stanicy harcerskiej mieliśmy bazę noclegową. Droga od przystanku autobusowego do stanicy wiodła pod górę, więc mieliśmy trening przed zdobywaniem szczytów zaplanowanych na kolejne dni. Trening ten był znacznie dłuższy niż przypuszczaliśmy, gdyż tak się rozpędziliśmy, że minęliśmy stanicę i poszliśmy na ścieżkę edukacyjną daleko w las. Trzeba było się wracać. Wieczorem, gdy już wszyscy wycieczkowicze dojechali, były zabawy integracyjne oraz ważne ogłoszenia dotyczące jutrzejszej wędrówki. Na szczyt Wysokiej poszliśmy w dwóch grupach różnymi trasami. Pierwszą grupę idącą trasą dłuższą poprowadził Tomek, a drugą, która szła trasą krótszą – Magda. Byłam w grupie Magdy. Nasza trasa wiodła przez piękny wąwóz Homole, w którym było mnóstwo strumyków, kładek, schodków, kamieni i trochę błota również. Za wąwozem droga przez łąkę już znacznie łatwiejsza. Najtrudniejszy był jednak ostatni etap drogi. Kilka razy ostro pod górę, kamienie, korzenie i schody. Dużo sił mnie kosztowały te podejścia, w głowie kołatały się myśli: ile to jeszcze tej trudnej drogi na szczyt? czy wystarczy mi sił? czy wystarczy czasu? Trzeba przecież jeszcze wrócić. Na pierwszym trudnym podejściu tato sugerował wycofanie… A ja tak bardzo nie chciałam rezygnować, nie chciałam się poddawać. Powiedziałam, że idziemy. Za chwilę powinno być wywłaszczenie drogi, wtedy zobaczymy co dalej. Po konsultacji z Magdą przewodniczką zadecydowałam, że idę dalej, gdyż Magda powiedziała, że do szczytu nie jest tak bardzo daleko, że trochę czasu jeszcze mamy – najwyżej wrócimy później do stanicy. Idę więc dalej przy pomocy i dopingu reszty grupy. Jakże cenne to było wsparcie, dodawało sił i wiary, że się uda. W pewnym momencie Magda powiedziała mi:
– mam dla ciebie dobrą wiadomość 
pokazała mi tabliczkę z napisem: DO SZCZYTU. Wiedziałam, że to już blisko. Magda dodała jeszcze:
– będziesz się wspinała mocno pod górę, ale szczyt będziesz już widziała. Te słowa tym bardziej dodawały mi sił. Udało się zdobyć Wysoką! Oczy mi zwilgotniały ze wzruszenia, ze szczęścia. I jeszcze nagroda za wysiłek: widoczna ze szczytu piękna panorama gór. Podziwialiśmy te piękne widoki, zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie i ruszyliśmy w drogę powrotną jak zwykle trudniejszą niż ta na szczyt. Zawsze trudniej się schodzi tym bardziej że góra jest stroma. Asekurowaliśmy się nawzajem, aby nikt nie spadł i nie zrobił sobie krzywdy. Droga powrotna była krótsza, bo ostatni jej etap pokonaliśmy kolejką linową, a potem już samochodami jechaliśmy do stanicy.
Sobota zakończyła się sukcesem. Razem zdobyliśmy kolejny szczyt Korony Gór Polski. Jestem wdzięczna wszystkim towarzyszom tej drogi za wsparcie i pomoc. Dziękuję szczególnie Magdzie za to, że jako przewodniczka dała mi szansę zdobycia Wysokiej, że nie wycofała mnie z trasy tuż przed szczytem.
W niedzielę rano z Przełęczy Obidza wyruszyliśmy na kolejny szczyt Radziejową. Droga zdecydowanie łatwiejsza niż ta, która wiodła na Wysoką. Mino to już na początku zorientowałam się, że tak całkiem łatwo nie będzie. Po sobotniej ciężkiej walce o zdobycie Wysokiej nogi bolały- nie zdążyły wystarczająco odpocząć przez jedną noc i w związku z tym szłam znacznie wolniej. Stało się dla mnie jasne, że nie zdążę dotrzeć na szczyt, że tym razem się nie uda. Podjęłam jednak próbę przejścia choć części tej drogi. Nie byłam sama. Szedł ze mną tato oraz Kaifa i Małgosia. Mimo, że nie doszliśmy na szczyt byliśmy ze sobą i było nam razem dobrze. A Radziejowa pozostaje do zdobycia i choćby z tego powodu wiedziałam, że chcę tu wrócić i próbować jeszcze raz.

Z serdecznym pozdrowieniem i podziękowaniem Ekipie Razem na Szczyty za wspólny czas
w górach
Ania

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

19 − 13 =