LUBOMIR, 26-27 kwiecień 2014r

 
LUBOMIR, 26-27 kwiecień 2014r.

Piszę, póki na to czas. Póki wszystko jest jeszcze gorące i wrzące.
Wiecie co…, mój ostatni weekend był BARDZO udany!
A to wszystko za sprawką wyjątkowej gromady, która po prostu lubi szwędać się po górach, podziwiać to, co piękne i nieuchwytne, często pomijane przez wzrok przeciętnego śmiertelnika. DZIĘKUJĘ WAM ZA TO! 😉
Dla mnie termin zgoła wyjątkowy. Kanonizacja Jana Pawła II, a akurat tak się składa, że jestem stypendystką Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”. Mimo, że powinnam spędzać ten czas ze swoją fundacją, dzięki której poznałam Wasz projekt, postanowiłam spędzić ten czas z Wami i w ten właśnie sposób świętować to niezwykłe wydarzenie. Zrobić coś dla innych, bo przecież ‘dobra wraca’! (:
Weekend rozpoczął się od przecudownej rozmowy telefonicznej z Marcinem Kowalskim, który urzeczony cyklicznym brakiem zasięgu, mimo mych zacnych chęci, przyjął mój telefon jako odzew intruza 😀 Pomyślałam sobie wtedy: ohoho…’co ja robię tu…’.Hehehe, pozdrawienia dla Marcina! (:
Następnie, już w sobotę krótki telefon do Kiera Tomka, aby upewnić się czy Bosacka, to ta Bosacka i trafiłam na miejsce PKS, gdzie zgromadziła się już większość podróżników. Szybki podział, treściwe informacje i transport do Węglówki, gdzie znajdował się nasz nocleg w domu rekolekcyjnym nieopodal Kasiny Wielkiej. W międzyczasie poznałam Marysię – Annę, Madzię i Grzesia, który zaszczycił nas opowieściami o swoich azjatyckich wojażach, co oczywiście bardzo nas zaciekawiło. Na miejscu, sprawne rozmieszczenie ludzi w pokojach i wspólny posiłek. Po obiedzie garść informacji oraz przygotowanie do zdobywania Lubomiru.
Dla niektórych ten wyjazd był długo wyczekiwaną przygodą górską, dla innych – po prostu kolejnym szczytem. Dla mnie natomiast – wielkim znakiem zapytania.
Droga na szczyt przemijała radośnie, w przemiłym towarzystwie. Czasem zdarzył się jakiś kamień, tudzież kamolek, co raczej urozmaiciło trasę niżeli przeszkodziło we wspięciu się na szczyt naszych możliwości ;). Kiedy dotarliśmy już na szczyt, swoje 5 minut należało się paparazzim, aby to uwiecznić ten wiekopomny moment, później czekał na nas ‘wuszt z sznitą’, mówiąc po mojemu 😉
w obserwatorium astronomicznym.
A co nastąpiło potem? Wspólnie oglądaliśmy planety i gwiazdy… Nie ma to jak noc pod gołym niebem – no prawie. Profesjonalne wskazówki oraz film wyświetlany w filmowni, niezapomniane „ godzina 10.00 – piątek…” i głos zacnego lektora.
Po obserwacji nastąpił moment zejścia z góry. I może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie pora powrotu, ponieważ zejście odbywało się w nocy, co czyniło nasz wyjazd nieco ekstremalnym. Szczęśliwie, wszystko się udało (bo właściwie, dlaczego miałoby się nie udać?! (;) Jednak to nie koniec atrakcji, ponieważ niespodziewanie do naszego pokoju wtargnęła grupa niezapowiedzianych gości, aby to wspólnie celebrować urodziny Ani Tokarskiej.
Kolejnego dnia, bogatsi o nowe doświadczenia, spotkaliśmy się wspólnie w sali, aby podsumować wyjazd i zobaczyć prezentację Ani Makowskej, która podzieliła się swoimi przeżyciami związanymi z wyjazdami projektu „Razem na szczyty”, a także z wyjazdów indywidualnych w góry.
Później nastąpił czas pożegnań, uścisków i pozdrowień, czyli każdy człek w swoją stronę.
Trudno po tak udanym wyjeździe rozstać się. Po przyjeździe do Krakowa razem z ekipą dojazdową, udaliśmy się na smaczny obiad i kawę, aby jeszcze choć chwilkę pokontemplować wspólne chwile. Było cudownie!
Jesteście wspaniali, nigdy o tym nie zapominajcie! Cieszę się, że Was poznałam.
Ściskam i pozdrawiam każdą i każdego z osobna!
Mocno Wam kibicuję, nie żegnając się… piszę tylko „DO ZOBACZENIA!”

tekst: Marta Pilarska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

16 + trzynaście =