Jestem taki szczęśliwy, że mogłem spełnić swoje marzenia i to dzięki Kasi, Madzi, Marcie i Ewelinie

Cudowny wypad do Czarnogóry.
Nadszedł długo oczekiwany piątek 18 września 2015 roku. O szóstej rano wyjeżdżam do Rzeszowa, gdzie mieliśmy zaplanowaną zbiórkę. Na miejsce docieram około piętnastej, dziewczyny z Wrocławia już były na miejscu. Mieliśmy jeszcze trochę czasu do odjazdu, więc postanawiamy zwiedzić rynek w Rzeszowie. Tam szybki obiad i udajemy się na miejsce zbiórki, czyli na dworzec autobusowy (ul. Grottgera) – stanowisko „M”. Zbiórka o 18 00, szybkie i sprawne pakowanie i ruszamy. Nocka mija szybko, przejeżdżamy przez Słowację i Węgry. Nad ranem przekraczamy granicę Węgiersko-Serbską i po kolejnych 10 godzinach wjeżdżamy do Czarnogóry. W godzinach popołudniowych docieramy do Śtavna (1750 m n.p.m.), gdzie czekał na nas nocleg. Po rozpakowaniu, głodni gór idziemy zwiedzić okolicę. Wieczorkiem po obiadokolacji zmęczeni podróżą kładziemy się spać. Następnego dnia po śniadaniu ruszamy w góry Kumovi, na trasie: Śtavna (1750 m n.p.m.) – źródła Ljubaśticy – Kom Kućki (2487 m n.p.m. – najwyższy szczyt Gór Kumovi) – Carine – Śtavna [czas przejścia ok. 9 godz.]. Ruszamy bardzo ostro, początkowo po mało wymagającym terenie. Lecz po kilku kilometrach zaczynają się strasznie strome zbocza, luźne kamienie, a tępo nadal nie zwalniało. Trochę zacząłem się stresować. Na szczęście były ze mną dziewczyny z „Razem na Szczyty”, które fantastycznie prowadziły i często asekurowały mnie na trasie przy pojawiających się bez przerwy przepaściach i urwiskach. To było niesamowite i zarazem tak niebezpieczne. Ostatnia godzina podejścia była bardzo wąską granią, po bokach kilkuset metrowe przepaści. Jeszcze do tego nadchodziła burza. My na czworaka, metr za metrem posuwaliśmy się do przodu. Cały czas dziewczyny obok mnie. Jakieś pięć minut od szczytu zaczyna padać deszcz, dziewczyny podejmują decyzję, że zawracamy. Część osób dużo wcześniej została, ponieważ niebo naprawdę wyglądało strasznie. Przewodnik schodząc powiedział , że zalicza nam szczyt, lecz ja myślałem tylko aby bezpiecznie zejść na dół. Nie cierpię schodzenia w deszczu, a niestety całą drogę powrotną padało . Znów bardzo pragnę podziękować dziewczynom, że bezpiecznie sprowadziły mnie do schroniska. Często same narażały się , abym bezpiecznie zszedł w tak trudnym technicznie i strasznie mokrym, śliskim terenie. Naprawdę byłem przerażony, lecz starałem się to ukrywać by dodatkowo nie stresować moich przewodniczek. Po kilku godzinach nareszcie schodzimy do miejsca w którym śpimy. Odświeżamy się po wyczerpującym dniu i udajemy się na kolację. Po kolacji niespodzianka, grupa ze Słowacji, która także mieszkała w naszym campingu zorganizowała dyskotekę. Przyłączamy się do zabawy i po jakim czasie idziemy spać. Kolejnego dnia mieliśmy zdobywać kolejny szczyt, lecz deszcz nadal padał i przewodnik postanawia zmienić program. Po śniadaniu pakujemy się i przejeżdżamy w dolinę Graja, gdzie idziemy dwadzieścia parę kilometrów mokrą doliną pod granicą Albańską. Teren był w miarę łagodny, lecz tempo cały czas szybkie. Po jakichś sześciu godzinach przejeżdżamy autobusem do miejscowości Gusinje, do hotelu. Tam mamy zakwaterowanie i obiadokolację. Po kolacji udajemy się na mały spacer po miasteczku i spaś. Wtorek, rozpoczęliśmy standartowo śniadaniem. Następnie przejazd w dolinę Grbaja, wycieczka piesza w górach Przeklętych na trasie: dolina Grbaja (1130 m n.p.m.) – Karlica – Mali Karanfi l (2119 m n.p.m.) – dolina Grbaja [czas przejścia ok. 8 godz.]. Tak więc zaczynamy kolejny dzień zmagań. Początek znowu ostre podejście w mokrym lesie, liczne korzenie, powalone drzewa, urwiska, strome zakosy, wspaniale… Jakoś dajemy radę, lecz oczywiście bez pomocy dziewczyn , które poznałem dzięki projektowi „Razem na Szczyty” nie postawiłbym tam nawet kroka. Uwierzcie to nie są leśne dróżki przygotowane dla turystów. Tam pełnosprawne osoby muszą poruszać się w pełny skupieniu. Ja natomiast polegałem tylko na Kasi, Madzi, Marcie i Ewelinie. Po kilku godzinach docieramy na szczyt. Chwila oddechu, czas na zdjęcia i dalej w drogę. Przewodnik podejmuje decyzję, że zejdziemy trasą po za szlakiem. Hmm pomyślałem, że to może być ryzykowne, ale cóż w drogę. Już po chwili natrafiliśmy na około dwu metrową szczelinę, głęboką na kilkadziesiąt metrów, którą trzeba było przeskoczyć. Moje wspaniałe dziewczyny oczywiście poprowadziły mnie i bez problemu przeszkodę udało się ominąć. Lecz po chwili kolejne kilku dziesięcio metrowe zejście w duł. Do tej pory bywałem na szlakach zabezpieczanych łańcuchami, czy rurami. Więc znowu na czworaka, kroczek po kroczku, metr po metrze schodzimy w dół. Dziewczyny cały czas mnie zabezpieczały i kierowały. Po jakimś czasie dochodzimy do jakiejś drogi szutrowej i schodzimy nią około trzy godziny w dół do autobusu. Wieczorem obiadokolacja, mały spacer po Gusinje i kładziemy się spać. To był kolejny niesamowity dzień. Nadchodzi kolejny dzień, dziś mamy zdobyć najwyższy szczyt Czarnogóry Zla Kolata (2535 m n.p.m. Po śniadaniu przejazd w dolinę Ropojana, wyjście w górach Przeklętych na trasie: Vusanje (1020 m n.p.m.) – Katun Grlata – Skripa – Cafa ePreslopit – Zla Kolata (2535 m n.p.m. Zaczynamy, obyci już z trudnym terenem pewnie ruszamy w trasę. Szło nam się bardzo dobrze, kilka momentów sprawiło mi trochę problemu. Od przełęczy, jakieś dwie godziny od szczytu zaczęły się trudności. Wiszące półki skalne zawieszone nad przepaściami i luźne zsypujące się kamienie, to było niesamowite. My przyklejeni do skał, ja kierowany, krok za krokiem podążamy ku górze. Naprawdę do tej pory chodziłem po szlakach przystosowanych pod turystów, a tam praktycznie dziewicze tereny, piękna otaczająca nas natura, a zarazem tak niebezpieczna. To było fantastyczne, a zarazem wymagające podejście. Tak, jesteśmy na szczycie, moje marzenie się spełniło, to tylko dzięki Kasi, Madzi, Marcie i Ewelinie. W fantastycznych nastrojach odpoczywamy robimy zdjęcie i podziwiamy piękno natury. Przychodzi czas za zejście, które często jest dużo gorsze niż podejścia. Lecz przy fantastycznej opiece dziewczyn cały czas czułem się bezpiecznie i po kilku godzinach byliśmy w autokarze, który odwiózł nas do hotelu. Tam czekała na nas obiadokolacja i łóżeczka. Nadszedł czwartek, część osób odpuściło sobie wyjście w góry, lecz nasza piątka twardo chętna rusza zdobywać nowe szczyty. Przejeżdżamy w dolinę Grbaja, wycieczka piesza w górach Przeklętych na trasie: dolina Grbaja (1130 m n.p.m.) – Valusnica – Przeł. Cafa – Popadija – Talijanka (2057 m n.p.m.) – dolina Grbaja [czas przejścia ok. 8 godz.]. rozruszani i obeznani z trudnym terenem ruszamy w kolejną trasę. Dzień mija bardzo przyjemnie oczywiście trudny teren, ale przy takich przewodniczkach żadne góry nie są mi straszne. Wieczorem po obiadokolacji oczywiście spacer po urokliwym miasteczku, w którym jeszcze krowy, barany chodzą sobie po ulicach. To niesamowite miejsce. Ostatniego dnie w górach poszliśmy na szczyt, który był widoczny z hotelu. Także było intensywnie, ale już zaprawieni bez problemu daliśmy radę. Wieczorem nadszedł czas na pakowanie, ponieważ następnego dnia ruszaliśmy już do Polski. Rano po śniadaniu zapakowaliśmy się do autobusu i w drogę.
To był dla mnie niezapomniany wyjazd, na pewno będę go bardzo długo wspominał. Jestem taki szczęśliwy, że mogłem spełnić swoje marzenia i to dzięki Kasi, Madzi, Marcie i Ewelinie, które poznałem jakiś czas temu dzięki projektowi „Razem na Szczyty”. Dziewczyny, a także inni wolontariusze poświęcają swój czas, aby osoby z niepełnosprawnościami mogły wyjść z domu i spełniać swoje marzenia i pasję.
Bardzo dziękuje Łukasz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

dziewięć − 7 =