Skrzyczne

 

SKRZYCZNE

 

Sobota 25.08.2012. O godzinie 6:15 obudził mnie dźwięk budzika. Pora się zwlec z łóżka, gdyż tego dnia mam zamiar przeżyć niesamowitą przygodę. Zdobyć Skrzyczne!!! O 7:15 podjeżdżają pod nasz dom Marcin i Magda i po załadowaniu się do auta ruszamy dalej. Po drodze zabieramy Anię i jedziemy przed siebie. Po dość długiej podróży dotarliśmy do Bielsko Białej. Tam spotkaliśmy się z resztą naszej niepokonanej ekipy, ponieważ większość bandy przyjechała pociągiem. Po krótkim odpoczynku po podróży udaliśmy się w dalszą drogę. Naszym celem był Szczyrk, bowiem z tamtego miejsca mieliśmy udać się już w stronę szczytu. Po krótkich ogłoszeniach szefa – Tomka D. powędrowaliśmy dalej.

Ruszyliśmy!!! A na przodzie kroczył Krzyś, za nim królik, Kiera, potem miś… na samym końcu Magda i ja. Idziemy, idziemy i idziemy, aż tu nagle bach – pierwszy upadek. Ale nic to, idziemy dalej. Podczas wędrowania Basia nasza Pani Przewodnik na postojach opowiadała nam o otaczających nas ze wszystkich stron górach małych i dużych, bliskich i tych trochę dalszych. Wędrujemy dalej. Nagle drugie bach i trzecie i czwarte i jeszcze kilka. Doszło do 11-stu i zostawiły mi one 2 dziury w spodniach, parę siniaków i otarć. Na całe szczęście obyło się bez kasku Dzika. Widoki były nieziemskiei towarzystwo nie byle jakie i to się liczyło, a nie jakieś tam siniaki. Po paru godzinach i paru przystankach doszliśmy WSZYSCY na szczyt.

W schronisku, gdy wszyscy się w nim zebraliśmy nasz kierownik Tomek poinformował nas o podziale pokoi i ich numerach, jak również przedstawił nam dalsze plany na resztę dnia.
•czas na ulokowanie się w pokojach, następnie
•czas na posiłek odpoczynek i…..
•rozliczenie się z kierownikiem (płatności za pobyt) no i wreszcie
•ognicho!!!

Płonie już ognisko i wszyscy zaczęli się do niego schodzić. Gdy już wszyscy zebrali się przy ogniu zaczęła się kiełbasiana uczta. Była wesoła atmosfera. Płonące ognisko, znośna pogoda i niesamowita grupa szczęśliwych ludzi. Do tego brak komarów – czego można więcej chcieć!!?? Wspólna zabawa w odgadywanie mrocznych tajemniczych historii, następnie śpiewy z gitarą. Ja natomiast podczas śpiewów wolałam podziwiać piękno gwiazd. Jakiś czas później po wspólnych śpiewach wszyscy wrócili do schroniska by tam dalej spędzać wspólnie czas. Ja poszłam szybciej spać gdyż byłam bardzo zmęczona.

Niedziela 26.08.2012. Następny dzień okazał się nie tak przyjazny jak poprzedni, ponieważ Skrzyczne otoczyła ze wszystkich stron wielka, gęsta mgła i na dodatek towarzyszył jej deszcz. Śniadanie zaplanowano na 8:00, gdyż było mało czasu. Pierwotny plan na niedzielę był taki, że wszyscy wspólnie mieliśmy jechać zdobywać Czupel, ale przez panujące wokół nas nieprzyjazne warunki pogodowe GTW – grupa trzymająca władzę postanowiła wyznaczyć grupę szturmową Czupla. Jej składu nie pamiętam. Ale zanim ona wyruszyła oczywiście nie obyło się bez sesji zdjęciowej. No żeby nie było że tam nie doszliśmy. No i najdzielniejsi wyruszyli a reszta czekała na wyciąg, ponieważ zejście na nogach nie byłoby łatwe. Wyciąg ruszył więc zaczęliśmy się zbierać. Jechaliśmy dwójkami w dół. Było mokro, zimno, mgliście i wietrznie ale wszyscy dali radę. Wyciąg był podzielony na dwie części, więc była mała przesiadka. Dojechaliśmy na miejsce – z powrotem do Szczyrku. Tam w małym barze czekaliśmy na busa, który miał nas zawieźć do Bielsko Białej. W trakcie czekania mieliśmy czas na odpoczynek, wypicie gorącej herbaty lub czegoś innego i ogrzanie się. Bus przyjechał, jedziemy dalej.

Jesteśmy na miejscu. Po wypakowaniu się ruszyliśmy zwiedzać miasto. Piękne miejsce. Rynek, kamienice odnowione jak i te jeszcze zniszczone. Nawet słońce zaświeciło!!! Była też okazja pójścia na Mszę Św. dla chętnych. Pozostali poszli gdzieś. Po mszy wybraliśmy się na spotkanie reszty. Spotkaliśmy się znowu w jakimś barze. Znowu jedzenie, picie i dyskusje. Po dłuższym czasie udaliśmy się powoli w stronę dworca. Nie musieliśmy się spieszyć, gdyż mieliśmy jeszcze wiele czasu do pociągu a jeszcze czekaliśmy na grupę szturmową. Zanim jednak doszliśmy piechotą na dworzec mieliśmy okazję pozwiedzać jeszcze trochę. Było ciekawie. Na dworcu znowu niektórzy się rozsiedli natomiast mnie nosiło. Ale nie poszalałam.

W końcu zdobywcy Czupla do nas dotarli. GRATULUJĘ. Zbliżała się 16:00 więc pora była do powrotu do domów. Nie lubię pożegnań, ale przecież to nie ostatni nasz wypad w dzikie góry!!!

Szczęśliwie wróciliśmy do domu. Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna za okazaną mi pomoc.
Do następnego szczytu
Bogusia

Tekst: Bogusia Kobyłecka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

15 + 1 =