Relacja Piotrka

Wyjazd w Rudawy Janowickie rozpoczął się nie tak wczesnym rankiem 16 marca 2013 roku. Po szybkim śniadaniu wyjechałem z Wałbrzycha i pokierowałem się w stronę Strzegomia, by zabrać stamtąd jedną z uczestniczek naszej wyprawy – Panią Agatę :). Pogoda była piękna i słoneczna.
Ze Strzegomia pokierowaliśmy się prosto na Czarnów: najkrótszą drogą przez Bolków, Marciszów i Wieściszowice. Niestety, widok za oknem nie odpowiadał dacie z kalendarza a szosa stawała się coraz to węższa i bardziej kręta. Zapewne już całkiem blisko celu podróży, drogę przed nami zatarasowała ciężarówka a my nie mieliśmy ani napędu 4×4, ani nawet łańcuchów. Zmuszeni byliśmy więc wycofać się i pojechać drogą okrężną przez Kamienną Górę. Po kilku mniejszych już przygodach, pokonując ostatnie kilkaset metrów pieszo, dotarliśmy do schroniska Czartak :).
Jak się okazało, z dojechaniem na miejsce nie tylko my mieliśmy problem, tak więc przed wyjściem w góry była chwila na odpoczynek i zebranie wszystkich uczestników. Jeśli dobrze pamiętam, około południa wyruszyliśmy w kierunku głównego celu naszej podróży, a zarazem najwyższego szczytu Rudaw Janowickich – Skalnika. Miło zaskoczył nas drogowskaz na początku szlaku, określający czas wejścia na szczyt na około 40 minut. Jednak warunki do wędrówki szybko zweryfikowały nasze szanse na zdobycie wierzchołka w tak krótkim czasie. Śnieg był głęboki a jeszcze nie zbity, co zdecydowanie utrudniało wędrówkę. Na szczęście widoki i pogoda, mimo że mroźna, rekompensowały zmęczenie i wysiłek. Sam Skalnik okazał się szczytem raczej połogim a skał też nie było na nim zbyt wiele, być może przykrywał je śnieg. Pomimo tego wszyscy byliśmy niezmiernie dumni i szczęśliwi z jego zdobycia.
Gdy w drodze powrotnej dochodziliśmy do Czartaka panował już półmrok. Zmęczeni i głodni zeszliśmy co prędzej do świetlicy schroniska. Po zaspokojeniu potrzeb ciała przyszła kolej na potrzeby ducha – do późnego wieczora rozmawialiśmy, graliśmy w kalambury i inne takie 🙂 . Serdeczne podziękowania należą się Właścicielom (a może Dzierżawcom?) schroniska, którzy przygotowali zapas drewna do kominka, co bardzo ułatwiło i umiliło spędzenie wolnego czasu.
Niestety bardzo wczesnym rankiem musieliśmy zerwać się z łóżek, by przed wyjazdem zdążyć jeszcze zjeść śniadanie. Celem drugiego dnia naszej wyprawy było zdobycie ruin zamku Bolczów, którego budowę datuje się na końcówkę XIV wieku. Droga na zamek była łatwiejsza niż ta z dnia poprzedniego. Na zamku nie było niestety już potomków Księcia Bolka, zamiast nich spotkaliśmy grupę dzielnych harcerzy.
Po nasyceniu się pięknymi widokami i zarejestrowaniu ich na kliszach aparatów, wróciliśmy do naszych aut, skąd każdy odjechał we własnym kierunku.

tekst: Piotr Jędrasik

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

10 − dziewięć =