Kłodzka Góra

 

Jest to pewną zasadą, że po jakiejś górskiej wycieczce, wyprawie, wspinaczce czy jakiejś innej podróży pisze się relacje, dzienniki. Niektórzy piszą nawet książki.
Żeby zatem tradycji stało się zadość, ostatnia wycieczka ekipy razem na szczyty w Góry Bardzkie na Kłodzką Górę również doczekała się swego rodzaju „relacji”. Ale jest „ale”.
Ta relacja nie będzie z kręgu tych typowych. Z podstawowych informacji to chodzi o Kłodzką Górę. Kłodzka Góra ma 765 m n.p.m. i jest najwyższym szczytem Gór Bardzkich oraz należy do szczytów Korony Gór Polski. Stąd właśnie obecność na górze ekipy Razem na Szczyty. Cała wycieczka miała charakter jednodniowy, a dokładnie 14 kwietnia 2013 r. Wszyscy spotkaliśmy się rano na dworcu PKS we Wrocławiu, pojechaliśmy stąd samochodami około 1,5 godziny pod Kłodzką Górę. Tam zaczęliśmy wchodzić na szczyt, weszliśmy, zeszliśmy i już.
Jak dla mnie (pisze głównie o swoich odczuciach) góra ta tu nudna wędrówka po lesie, trasa bez żadnych absolutnie widoków, błoto, raz sucha ścieżka, raz śnieg- kruchy, śliski, ubity- katorga! I szczyt tylko po to żeby go zaliczyć. Do tego dochodzą jeszcze zalane spodnie piwem i smród jak w gorzelni oraz fakt że akurat w tą niedzielę remontowany był jakiś most i stąd pociąg o 18.53 do Łodzi był odwołany. Powrót więc to duszna i ciasna i monotonna droga autobusem. W domu byłem po 1 w nocy.
Mimo jednak tych wszystkich niewygód i moich narzekań nie żałuje. Minęła mniej więcej połowa projektu Razem na Szczyty. Uczestniczyłem 7 razy we wspólnych wyjazdach. Nigdy moją ambicją nie były, ani nigdy nie będą osiągnięcia stricte sportowe i „robienie” szeroko pojętych wyników. Także jak przypomnę siebie z czasów sprzed operacji, to zawsze celem nie był stricte konkretny szczyt, ściana itd. Podobnie jest i z Koroną Gór Polski. Ona dzieje się jakby „przy okazji”, ale nie jest celem samym w sobie. Przez ten czas (prawie rok) poznałem kupę fantastycznych ludzi, przeżyłem wspaniałe przygody, chociaż nigdy nie robiłem zdjęć to przed oczami niczym filmowe ujęcia mam fragmenty niby banalnych zdarzeń, w uszach dźwięczą mi czasem głosy uczestników z którymi mogłem się spotkać przy okazji Razem na Szczyty. Dawno się tak wielokrotnie nie śmiałem, tak dobrze nie bawiłem.
I właśnie wszystko to powoduje, że mimo czasem mojego narzekania na brak górskich uniesień (ująłem to dość delikatnie a propos Kłodzkiej Góry) chcę i pragnę jeździć tak jak najczęściej. I to właśnie dla tych ludzi, atmosfery, magicznej energii. No i dla siebie.

tekst: Bartek Michalak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

pięć × jeden =