Debiut na szczycie, czyli o wycieczce na Kłodzką Górę

 

Na szczyt Kłodzkiej Góry (765 m. N.p.m. – najwyższy szczyt w Górach Bardzkich) wybraliśmy się 14.04.2013 roku. Po raz pierwszy wycieczka była jednodniowa. Łącznie przebyliśmy ponad 10 kilometrów.
Jak widać z nadanego przeze mnie tytułu pierwszy raz wybrałam się na szczyt górski. Droga od momentu, gdy dowiedziałam się o projekcie do zgłoszenia się na wyjazd była dość długa, (pojawiały się liczne wątpliwości, czy taka wycieczka jest w ogóle dla mnie, czy dam radę). Nie żałuję, że pojechałam! Po pierwsze, szczególną uwagę chciałabym zwrócić na organizację wyjazdu. Wszystko zostało doskonale zaplanowane. Wiadomo co zabrać, jaka trasa, kto, jak pojedzie – wszystkie kwestie organizacyjne zostały wspaniale dograne, za co bardzo dziękuję!!! Mimo obaw, które towarzyszyły mi jeszcze przed zapisaniem się na wycieczkę (zapisywałam się 04 kwietnia, w przedostatnim dniu, do którego wyznaczony był termin zgłoszenia), wszystkie informacje, które na bieżąco otrzymywałam po zakwalifikowaniu się dawały mi duże poczucie bezpieczeństwa. Jeszcze raz bardzo dziękuję!!! Po drugie, atmosfera w czasie wyjazdu była naprawdę fantastyczna.
Dla mnie cała wyprawa zaczęła się już po 5 rano, kiedy dopakowywałam ostatnie rzeczy, zastanawiałam się nad tym, czy niczego nie zapomniałam. Rano kropienie oczu, żeby ciśnienie w oczach za bardzo nie wzrosło i gdzieś na trasie mnie głowa nie rozbolała (szczerze, dawno nie byłam tak regularna w kropieniu oczu, jak przez kilka dni przed wycieczką).
Wreszcie 6.30, czas na wyjście, stuptuty nie chciały się zapiąć (myślałam, że oszaleję), ale w końcu udało się i z tym uporać. Gotowa na wyprawę wyruszyłam na dworzec PKS, gdzie rozpoczęła się podróż, której celem był zajazd „Kukułka”, skąd miałam rozpocząć swoją pierwszą wędrówkę na szczyt.
Podróż minęła szybko, w bardzo radosnej atmosferze. Przy samym zajeździe krótka integracja z całą grupą i wyruszyliśmy! W czasie wędrówki słuchaliśmy ciekawych opowieści naszej przewodniczki. Najtrudniejszym podejściem miał być Jedlak, jednak wchodzenie po śniegu bezpośrednio na szczyt Kłodzkiej Góry okazało się trudniejsze (cały poranny trud związany z nałożeniem stuptutów nie poszedł na marne). Były momenty trudne, kryzysy, ale udało się je wszystkie przełamać i dotrzeć na szczyt, z czego bardzo się cieszę. Spotkaliśmy na szlaku nielicznych turystów. (Szlak ten nie jest bardzo popularny). Podczas całej wędrówki towarzyszyło nam piękne słońce.
Jednak najważniejsze w tej wyprawie było to, że zdobyliśmy ten szczyt razem, razem. My uczestnicy, wolontariusze, wspaniali ludzie, którzy biorą udział w tym projekcie i go tworzą. Muszę przyznać, że panująca na wyprawie wspaniała atmosfera, wszyscy ludzie, których spotkałam dali mi mnóstwo pozytywnej energii. Naprawdę warto, warto przełamywać swoje obawy, lęki po to, by przeżyć jeszcze więcej takich wspaniałych wypraw na górskie szczyty.

tekst: Barbara Moskal

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

trzynaście + cztery =