Relacja Ani z wyjazdu w Tatry

 

Wyprawa w Tatry

Na początku czerwca dostałam zaproszenie na wyjazd w Tatry. Bardzo się ucieszyłam, bo dawno nie byłam w tych górach. Marzyłam o tym, aby pochodzić trochę po tatrzańskich szlakach, a nie tylko wjeżdżać na szczyty kolejką. Chciałam poczuć Tatry własnymi stopami. Wyprawa w Tatry odbyła się w dniach 27 – 29 czerwca. W piątek wieczorem wszyscy uczestnicy wycieczki zebrali się w schronisku Głodówka w Bukowinie Tatrzańskiej. Najpierw były radosne powitania i uściski, a następnie 20 osobowa grupa zakwalifikowana wcześniej do ekipy szturmowej idącej na Rysy udała się do słowackiego schroniska Chata Popradska Pleso, by tam spędzić noc i w sobotę wcześnie rano wyruszyć na najwyższy szczyt Tatr. Reszta wycieczkowiczów w sobotę rano wybrała się na trasę do Morskiego Oka. Dzięki uprzejmości pana Tomka – ratownika TOPR – u niektórzy mieli tą drogę trochę skróconą. Trzeba było jednak przejść kilka kilometrów i ta droga też była radością. Doszliśmy wszyscy. Morskie Oko jest po prostu przepiękne, cudne! Widoki niesamowite, wręcz nie do opisania. Miałam też możliwość przejścia kawałek po ścieżce nad Morskim Okiem, wciąż podziwiając piękno Tatr. Część naszej ekipy wybrała się jeszcze na Szpiglasowy Wierch – szczyt wznoszący się na wysokość 2172 m. n.p.m. Koniecznie trzeba dodać, że w tym samym czasie, gdy my podziwiamy Tatry po polskiej stronie, nasza ekipa szturmowa dzielnie zmierza na Rysy. Od Tomka dowiadujemy się, że szczyt został zdobyty o godzinie 14.00.
Wieczorem, oczekując na zdobywców najwyższego szczytu w Polsce, jedliśmy pyszny żurek i piekliśmy kiełbaski na ognisku. Jak tylko dostaliśmy wiadomość, że wracają dzielni zdobywcy Rysów, przenieśliśmy się na parking przed schroniskiem, żeby ich przywitać i pogratulować sukcesu. Członkowie ekipy szturmowej opowiadali, że było bardzo ciężko i bardzo trudne warunki. Na części trasy walczyli ze śniegiem. Mimo, że nie wszystkim udało się dotrzeć na sam wierzchołek Rysów to i tak odnieśli wielki sukces pokonując tą trudną i bardzo wymagającą drogę.
Późnym wieczorem zbieramy się na spotkaniu podsumowującym projekt „Niepełnosprawni w górach – Razem na szczyty” Magda i Tomek wspominają jak to było na początku, kiedy powstał pomysł górskich wypraw razem z niepełnosprawnymi. Zakładano, że w projekcie weźmie udział około 40 osób. Tymczasem to, co się stało w ciągu 2 lat trwania projektu przerosło chyba ich najśmielsze oczekiwania. Otóż okazuje się, że w realizację projektu zaangażowanych było około 300 osób!!! Podczas spotkania powspominaliśmy nasze wspólne górskie wędrówki, były podziękowania organizatorom, uczestnikom i wolontariuszom. usłyszeliśmy też gratulacje od Janka Meli – prezesa Fundacji Poza Horyzonty. Nie mógł być osobiście na spotkaniu, ale połączył się z nami telefonicznie. Wszyscy dostaliśmy także dyplomy z pięknymi tekstami podziękowania wypisanymi przez Magdę. Podczas spotkania został zorganizowany też konkurs wiedzy o projekcie. Za każdą dobrą odpowiedź na pytanie dotyczące tego, co działo się na wyprawach przyznawano nagrodę, a nagrodami w konkursie były upominki od Fundacji Poza Horyzonty – koszulki z logo Fundacji oraz książki z filmem „Mój biegun – prawdziwa historia Jaśka Meli”. (Widziałam ten film w kinie – jest piękny. Każdemu szczerze polecam). Po rozdaniu nagród Magda poinformowała, że 28 szczytów zostało zdobytych i uroczyście zamknęła projekt „Niepełnosprawni w górach – razem na szczyty”. Przyznam, że łza mi się w oku zakręciła i nie do końca przyjmuję do wiadomości fakt zakończenia projektu, a to z tego powodu, że nie wyobrażam sobie, byśmy po 2 latach wspólnych wędrówek mieli się tak nagle rozstać i nie pójść już nigdy razem w góry.
W niedzielę rano w polowej kaplicy przy schronisku uczestniczyliśmy we Mszy świętej, a po niej część z nas pojechała jeszcze do term w Bukowinie. Potem trzeba było się pożegnać, ale obiecaliśmy sobie, że się jeszcze spotkamy.
Podsumowując mój udział w projekcie mogę z całą pewnością stwierdzić, że te dwa lata to był dla mnie bardzo ważny i piękny czas. Przede wszystkim mogłam spełniać swoje marzenia odkrywania piękna gór nie tylko na zdjęciach i pocztówkach, ale poprzez wędrówki z ludźmi, którzy nie przekreślają osób niepełnosprawnych, a wręcz przeciwnie – wierzą w ich możliwości. To właśnie ci ludzie – organizatorzy projektu i jednocześnie kierownicy poszczególnych wypraw, a także wolontariusze spowodowali, że pokochałam góry.
Na początku było trudno, bo przecież wcześniej nie chodziłam w góry, dlatego każdy szczyt to było wielkie wyzwanie, nawet trochę z lękiem o to czy dam radę, czy moje nogi(przecież niesprawne) wytrzymają długość trasy. Jednak kiedy przyszły sukcesy w postaci zdobycia szczytów jednego, drugiego, trzeciego i następnych nabierałam coraz więcej pewności siebie
i wiary w to, że uda się zdobyć kolejne. Górskie wędrówki były też niejednokrotnie czasem zmagania się z własną słabością, bólem nóg, zwątpieniem… Byli jednak przy mnie ludzie, którzy pomagali, wspierali, tak jak umieli najlepiej – zarówno wolontariusze, jak i niepełnosprawni uczestnicy projektu. To właśnie ci ludzie nie pozwalali mi się poddać, zrezygnować. Pewnego dnia po którejś z górskich wycieczek, mając zdobytych może kilka szczytów Korony Gór Polski pomyślałam: a może by tak spróbować zdobyć wszystkie 28 najwyższych szczytów w Polsce? Kto wie, może się uda? Wtedy pojawił się właśnie taki cel i marzenie. Większość szczytów zdobyłam podczas wypraw projektowych, a część podczas wycieczek z rodzicami (wtedy też duchowo wspierała mnie Ekipa Razem na Szczyty – jestem tego pewna). Byłam na 26 szczytach Korony Gór Polski i nad Morskim Okiem w Tatrach. Do zdobycia pozostały Babia Góra i Rysy. O zdobycie Babiej Góry powalczę w lipcu. A Rysy? Nie wiem… Dla moich nóg są chyba za trudne i zbyt niebezpieczne… Dla mnie ważne jest to, że po Tatrach też trochę chodziłam.
Poprzez udział w projekcie „Razem na szczyty” wiele się we mnie zmieniło na lepsze. Zmieniło się moje myślenie o sobie, o ludziach, o górach. Wiem, że marzenia się spełniają, trzeba tylko chcieć o nie powalczyć. Są na świecie ludzie, którzy zauważają i doceniają niepełnosprawnych, odkrywają ich możliwości. A góry na pewno są dostępne dla osób z niepełnosprawnościami i na pewno dadzą się zdobyć…
Dziękuję bardzo serdecznie Ekipie „Razem na Szczyty”- kierownikom poszczególnych wypraw, górskim przewodnikom, wolontariuszom i osobom niepełnosprawnym, a także moim rodzicom za towarzyszenie mi na górskim szlaku, za pomoc i wsparcie, za obecność. Dziękuję także przyjaciołom, którzy wiedząc, że chodzę po górach, popierali ten pomysł i mocno mi kibicowali. Dziękuję wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do tego, że mogłam zdobywać szczyty Korony Gór Polski.
Projekt „Razem na Szczyty zakończył się, ale ja mimo to wierzę, że jeszcze razem pójdziemy w góry. Zatem do zobaczenia na szlaku.

tekst: Ania Makowska
zdjęcie: Agata Cieśluk

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

1 × 5 =