Rysy – relacja Mateusza

WoW! Zrobiliśmy, to na początek chciałbym pogratulować wszystkim za determinację i konsekwencję w zdobywaniu szczytów!

Wyjazd na Rysy już od początku był wyjątkowy, marzyłem o nim od pierwszego wyjazdu, odkąd tylko usłyszałem, że projekt zakończy się wejściem na Rysy! Wiedziałem, ze muszę zrobić wszystko, by się tam znaleźć po prostu stało się to moim marzeniem! Marzeniem, które motywowało mnie do zdobywania innych szczytów do pokonywania wszelkich barier w życiu codziennym i robienia innych szalonych rzeczy!
Nasz ostatni wyjazd zaczął się dość zwyczajnie czyli zbiórka na umówionym miejscu i wyjazd wszystkich uczestników do schroniska z którego wyruszyliśmy zdobywać szczyt! Rano, jak nigdy, wszyscy wstali bardzo szybko zazwyczaj wszyscy ociągają się leżąc w łóżkach do ostatniej chwili tym razem było inaczej wszyscy byli gotowi prawie że na czas! Przez chwilę nawet zastanawiałem się czy nie obudziłem się w jakimś równoległym świecie! Po krótkiej odprawie z samego rana w końcu wyruszyliśmy a ja dalej nie mogłem uwierzyć, że znalazłem się w grupie szturmowej, ze właśnie rozpocząłem wędrówkę o której marzyłem 2 lata! Czy to sen? Nie!!! To się działo naprawdę! Spełniały się moje marzenia!
Początek trasy był rewelacyjny szliśmy w świetnym tempie i nie mieliśmy żadnych problemów. Pierwsze trudności spotkaliśmy wchodząc na śnieg osoby z kulami miały mały problem z ich topieniem się w śniegu co drugi krok trzeba było je wyciągać często grzebiąc rękoma w zimnym śniegu, ale to nas nie powstrzymało, wciąż szliśmy dalej! Drugą trudnością było zdecydowanie jeszcze więcej śniegu na bardzo stromym podejściu gdzie Dziku, Grzesiek i Ania rozłożyli poręczówki, które pomogły nam się wspiąć. Mimo lin nadal nie było to łatwym zadaniem wciąż był problem z zapadającymi się kulami i ślizgającym się butem, który utrudniał wejście, Czasami miałem dość ciągłych upadków i myślałem po co ja to robię przecież mógłbym ten czas spędzić w zupełnie inny sposób bez wysiłku spacerując po mieście! Na szczęście nic nie było silniejsze od jednej myśli w mojej głowie „€žstary, to twoje marzenie nie możesz się poddać musisz spróbować co jeśli się uda?”€ taka właśnie myśl była ze mną przez cały czas. Gdy pokonałem pierwszy etap czekała mnie wspinaczka po łańcuchach. Myślę, ze mogę ją uznać za chwile relaksu między kolejnym śnieżnym etapem! Niestety nie miałem już za wiele czasu zostały mi niecałe 2 godziny potem przekroczę deadline wyznaczony przez naszego przewodnika (Grzesiek). Wiedziałem jedno, że nie mogę się poddać i muszę iść dalej, gdy doszliśmy na wysokość schroniska pod Rysami nawet do niego nie wchodziliśmy zjedliśmy coś na szybko, by natychmiast wyruszyć w dalszą drogę i nie marnować czasu niestety stroma ściana i kolejny śnieg dał się ostro we znaki. Miałem go kompletnie dosyć, ale miałem przed sobą cel który był coraz bliżej. Dzięki pomocy Magdy, Dzika i Ani udało się wejść na Wagę, był to z pewnością najtrudniejszy odcinek trasy! Świadomość tego, ze została mi tylko godzina coraz bardziej mnie przerażała próbowałem wejść tam na wszelkie sposoby idąc na czworaka, przesuwając się na tyłku w górę… po prostu troszkę spanikowałem i chciałem znaleźć jak najszybszy sposób wejścia na górę. Mi osobiście udało się wejść na przełęcz- Waga 2337 m. n.p.m. Ta wysokość osobiście jest moim najwyższym szczytem jaki kiedykolwiek zdobyłem, mogę bez wahania powiedzieć, że €žprzeniosłem swoje granice wyżej, a tym bardziej pokonałem siebie. Razem ze mną na przełęcz dotarł również Krzysiek, który tak jak ja walczył do samego końca. Tymczasem sześcioro uczestników którzy byli daleko przed nami pewnie w tym czasie świętowali swoje zwycięstwo na szczycie!
Niestety nie udało mi się wejść na sam szczyt czego bardzo żałuje, ale wiem jedno, ze moja mała porażka zmotywowała mnie jeszcze bardziej do tego, by rozprawić się z ta górą. Wierzę w to, ze któregoś dnia tam wejdę i prawdopodobnie, jako pierwszy człowiek z jedną nogą stanę na Rysach!!!
Po zejściu z góry i powrocie do schroniska czekała na nas obiadokolacja i rozpalone ognisko przez resztę naszej drużyny która zdobywała Morskie Oko i Szpiglasowy Wierch! Następnego dnia niestety przyszedł czas na pożegnania i powrót do domu. Ciężko rozstać się z ludźmi którym tak wiele zawdzięczasz, którzy byli z tobą w najtrudniejszych chwilach i którzy wspierali cię w chwilach zwątpienia!
Projekt oficjalnie dobiegł końca ale podejrzewam, że każdy z nas wciąż zadawał sobie pytania: co dalej? Czy to koniec? Co jeśli nie spotkam się już z tymi ludźmi przecież spędziłem z nimi 2 wspaniałe lata? Te i inne pytania znalazły swoją odpowiedź, projekt nie dobiegł końca i wciąż może trwać musimy tylko wziąć sprawy w swoje ręce. Taka sugestia padła ze strony organizatorów. Wierzę, że każdy z nas w głowie ma swój własny plan, jak nie dopuścić, by te 2 lata nie stały się zwykłym wspomnieniem. Jednak gdyby tak się stało uważam, ze nikt nie będzie brał projektu €žRazem Na Szczyty€ za zwykłe wspomnienia. Przecież razem dokonaliśmy czegoś niezwykłego i możemy dołączyć nasze osiągnięcia bez żadnego €”žale” do CV.
Na końcu chciałbym jeszcze raz serdecznie podziękować organizatorom projektu za to, że uwierzyliście w nasze siły i daliście nam ogromną szanse pokonania własnych słabości i uwierzenia w samego siebie. Szczególnie chciałbym podziękować Magdzie za to, że wierzyła we mnie od początku aż do samego końca i pozwoliła mi spełnić moje marzenia, to dawało mi siłę do naszych wspólnych wędrówek!
Dziękuję i do zobaczenia na szlaku wkrótce 😉

Mateusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

jeden + 14 =