Kapryśna Królowa Beskidów

Często słyszane w ponure dni stwierdzenie “nie ma pogody”, wydaje się nie mieć zastosowania do terenów górskich. Pogoda zawsze jakaś jest, a góry mają to do siebie, że da się w nich działać niezależnie od tego czy świeci ostre słońce, pada deszcz, sypie śnieg czy też wieje silny wiatr. Grunt to dobre przygotowanie. Takie myślenie przyświeca nam w organizacji wspólnych wyjazdów ekipy Razem na Szczyty. Nasze akcje planujemy z wyprzedzeniem i nigdy nie odwołujemy ich ze względu na niesprzyjające prognozy pogody. Wychodzimy z założenia, że w każdych warunkach jesteśmy w stanie ruszyć na szlak nawet jeśli będzie to nas kosztowało weryfikację celu. Tak stało się podczas wyjazdu zamykającego nasze górskie działania w sezonie 2023.

Na wierzchołku Królowej Beskidów było wielu z nas. Wszyscy jednak znamy ją od tłumnie uczęszczanej północnej strony. Tymczasem na szczyt Babiej Góry można wejść również od południa zielonym szlakiem z Lipnicy Wielkiej i żółtym słowackim mającym swój początek przy Chacie Slaná Voda. Początkowo inne plany musiały ulec pewnym modyfikacjom wobec dużych ilości deszczu, które pojawiły się w prognozach na ostatnią sobotę, a jednocześnie ostatni dzień września. Punkt zbiórki zmienił się z Lipnicy Stańcowej na parking przy Chacie Slaná Voda, skąd po koniecznych i trwających chwilę roszadach wyruszyliśmy przed południem żółtym szlakiem.

Zgodnie z przewidywaniami różnych wykresów pogodowych już od samego momentu startu powinniśmy poruszać się w strugach deszczu. Tymczasem dobrze widoczny szczyt Babiej Góry wydawał się wstrzymywać wodę w kłębiących się nad nią chmurach. W dobrych nastrojach zdobywaliśmy kolejne metry ścieżki. Tym razem nie wybrał się z nami nikt poruszający się na wózku, ale warto podkreślić, że spora część szlaku tzw. Hviezdoslavova Aleja dobrze nadaje się dla turystów na kółkach. Dość długo kontynuowaliśmy naszą wspinaczkę w górę suchą stopą. W końcu pojawił się jednak spodziewany deszcz, najpierw zaznaczając swoją obecność drobnymi kroplami by stopniowo zwiększać swoją moc. Szczyt Babiej Góry schował się w gęstych chmurach, a nogi zaczęły ślizgać się na mokrych kamieniach. Nie mieliśmy wątpliwości, że odwrót to najbardziej słuszna decyzja. Przemoczeni, w świetnych nastrojach dotarliśmy do Chaty Slaná Voda koło godziny 17:00. Z wielką chęcią rozsiedliśmy się przy stołach, by zamówić coś ciepłego do jedzenia z repertuaru słowackiej kuchni.

Choć szczyt nie wpuścił nas tym razem na swój wierzchołek, nikt nie wydawał się być z tego powodu smutny i marudny. W tym właśnie tkwi sens górskich wędrówek, że nie chodzi tu o to, aby koniecznie wejść na szczyt, ale o to by pobyć razem z innymi i przeżyć górska przygodę. Pogoda okazała się na tyle łaskawa, że bardzo poprawiła się w niedzielne przedpołudnie, kiedy mieliśmy zaplanowany rejs po Jeziorze Orawskim. Dzięki temu mogliśmy cieszyć się piękną panoramą i promieniami słońca siedząc na górnym pokładzie statku. A Babia Góra? Cóż, nie składamy rękawic. Jeszcze się z nią policzymy od południowej strony.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

8 + cztery =