Beskid Niski nie taki niski – Lackowa 26-28.05.2017

Lackowa, 26-28.05.2017

W ostatni weekend maja postanowiliśmy zagościć w Beskidzie Niskim – jednym z najbardziej urokliwych pasm górskich w Polsce. To magiczna kraina, pełna ukrytych zakątków, często jest określana jako ostatnie dzikie i niezagospodarowane góry w Polsce.
Dzięki gościnności Ewy Biel oba noclegi mieliśmy w jej domku  w Cieniawie nieopodal Grybowa. To naprawdę bardzo przytulne miejsce. Z tarasu domku rozpościera się wspaniały widok na panoramę Beskidów. Mieliśmy do dyspozycji kominek, bujane fotele a nawet hamak! Cała nasza ekipa nie była zbyt liczna – 7 osób (3 niepełnoprawnych i 4 wolontariuszy). Ale grunt, że atmosfera była świetna. Pierwsza część z nas dotarła na miejsce po południu zaś ostatni dojechali dopiero o północy. Rano zrobiliśmy sobie wspólnie śniadanie oraz prowiant na drogę. Przed wyjściem Ewa zaparzyła nam znakomitej kawy z cynamonem, kardamonem i goździkami. Wciąż czuję jej aromat:) Spakowani, w dobrych humorach ruszyliśmy w drogę. Najpierw musieliśmy jednak podjechać samochodami około 30 kilometrów do Bielicznej. Tam zaparkowaliśmy i wyszliśmy na szlak. Pogoda była w sam raz na wędrowanie – ani za gorąco, ani za ciepło, bez opadów, z lekkim tylko zachmurzeniem i wiatrem. Na początku drogi natknęliśmy się na starą cerkiew oraz cmentarz. To jedyne pozostałości po nieistniejącej wsi. Uwielbiam takie stare kościółki zagubione pośród gór, pachnące drewnem, pamiętające dawne dzieje. Początkowo trasa wiodła drogą wśród łąk a potem weszliśmy w las, który towarzyszył nam aż do szczytu. Musieliśmy pokonać dwa niezbyt długie, ale dość strome podejścia. Nazwa Beskid Niski może być myląca, ponieważ owszem góry nie są tu zbyt wysokie ale jest sporo ostrych podejść. Cała ekipa jednak świetnie sobie z tym poradziła i po jakiś dwóch godzinach zdobyliśmy najwyższy szczyt Beskidu Niskiego – Lackową, która ma dokładnie 997 metrów wysokości. Pozostał nam jeszcze powrót tą samą drogą. Byłem tylko zaskoczony tym, że na trasie spotkaliśmy kilkunastu turystów. Widocznie coraz więcej osób przyciąga ten klimat. Tuż przed końcem trasy postanowiliśmy rozłożyć się beztrosko na polanie. Skorzystaliśmy z tego, że słońce wyszło i że cel zdobyty. Cudownie było tak podrzemać nie spiesząc się nigdzie, po prostu odpocząć od tego codziennego zgiełku i zabiegania. Człowiekowi czasem naprawdę niewiele potrzeba do szczęścia. Wracając samochodem do miejsca naszego noclegu zahaczyliśmy o piękną, zabytkową cerkiew w Brunarach. Nasz przewodnik Barbara opowiedziała nam o historii tego miejsca. Na koniec owocnego dnia czekał królewski obiad w zajeździe. Noc zaś spędziliśmy na rozmowach i tańcach. A rano czekała nas mała niespodzianka. Niebo zrobiło się bezchmurne i z tarasu naszego domku mogliśmy dojrzeć Tarty w oddali. Po śniadaniu i kolejnej aromatycznej kawie pożegnaliśmy się i szczęśliwi ruszyliśmy do swoich domów.

Michał

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

jeden × trzy =